środa, 11 września 2013

Dla wyjaśnienia

Po bardzo długim czasie wracam, ale w sumie tylko na chwilę. Ogólnie bardzo ciężko jest ogarnąć projekt złożony w dwie osoby i w sumie od siebie mogę powiedzieć, że nie podołałyśmy. Jednym z pierwszych błędów było to, że nie wybrałyśmy sobie dokładnie żadnego tematu, a pisanie takiego pitu pitu o życiu zwykle kończy się po czterech notkach. Możecie mi wierzyć albo nie ale to już trzeci blog, który zaczynam i zostawiam po jakimś miesiącu... Każda z nas rusza z jakimś nowym projektem, a przynajmniej próbuje, więc nadal będziemy pisać. Tym bardziej, że każda z nas wybiera się na studia. Tak jak widzicie nie było się co spinać i na jakieś tam studia się dostałyśmy. Nasze bez wątpienia najdłuższe wakacje w życiu dobiegają końca i uznałam, że to dobry moment, aby wyjaśnić zaistniałą sytuację, w razie jakby ktoś tu od czasu do czasu zaglądał. Jeśli więc podobało wam się czytanie naszych wypocin, nie martwcie się jeszcze będziecie mieli szansę je poczytać, ale już na innych blogach. Co ja bym jeszcze mogła napisać, myślę że to wszystko, czytanie długich wpisów jest oczywiście ciekawe, ale w sumie i męczące i nudne. Także nie będę was męczyć, ani zanudzać. W związku z tym, że nie lubię spraw nie dokończonych, to po prostu uprzejmie informuję, że zawieszamy działalność na czas nieokreślony (nie żeby to się nie stało już kilka miesięcy temu). Zapraszamy na nasze solowe działania. :P

Meme w stylu:
"Chciały razem pisać bloga...
...i kurwa nie było o czym, bo szkoła się skończyła"
by Yuzul :)

wtorek, 21 maja 2013

Obraz rodziny w "Moralności pani Dulskiej" G. Zapolskiej i "Tangu" S. Mrożka. Omów temat odwołując się do wskazanych dramatów.


Rodzina jest nieodzowną częścią życia każdego człowieka. To wśród bliskich rodzimy się, wychowujemy i dojrzewamy. Mimo iż nikt nie ma wpływu na to, w jakiej rodzinie przyszło mu dorastać, ma ona kluczowe znaczenie w dorosłym życiu każdego z nas. Nie dziwi więc, że twórcy na przestrzeni dziejów przedstawiali obraz tej bądź co bądź podstawowej komórki społecznej. Wśród nich znaleźli się Gabriela Zapolska, która w „Moralność pani Dulskiej” stawia rodzinę tytułowych Dulskich za przykład mieszczańskiej moralności i Sławomir Mrożek dramatopisarz krytykujący w Tangu nowoczesny brak zasad i ograniczeń. Zarówno Moralność pani Dulskiej jak i Tango to tragifarsy i  mimo iż utwory dzieli około siedemdziesięciu lat, obraz rodziny w nich przedstawiony nie różni się zbyt wiele. Jakie więc problemy we współczesnym sobie społeczeństwie dostrzegli twórcy wynikać będzie z mojej pracy.
         Moralność pani Dulskiej to młodopolski dramat, w którym Zapolska zawarła obraz rodziny zgoła inny niż tradycyjnie obowiązujący zarówno w jej czasach jak i teraz. Matriarchat oparty na dyktatorskiej władzy energicznej i apodyktycznej kobiety budzi zdziwienie nawet dziś. Bo choć, często mówi się że ojciec jest głową rodziny a matka szyją, która nią kręci to i tak utartym schematem tradycyjnej rodziny  jest patriarchat z silną pozycją ojca, który pełni rolę żywiciela rodziny. Matka ma zajmować się domem i wychowywaniem dzieci. W rodzinie Dulskich to Aniela przejmuje dowództwo,  nie tylko zajmuje się dziećmi, ale także zarządza rodzinną kamienicą. Dlaczego więc nie wywyższamy tej kobiety na piedestał i nie stawiamy jej jako przykład silnej, świetnie radzącej sobie w życiu żony i matki? Ma to oczywiście swoje przyczyny w zachowaniu pani domu, a dokładniej w jej dosyć paskudnym charakterze i przekonaniu o własnej nieomylności. Dulska kieruje się swoją własną moralnością, według której nie ważne jest to co dzieje się w domu, a to jak o niej mówią inni. Nie przeszkadza jej wynajmowanie mieszkania kobiecie lekkich obyczajów, bo jak mówi za pieniądze z jej czynszu oplaca podatki. Za to wypowiada umowę lokatorce, która z powodu zdrady męża próbowała się otruć. Jak mówi sama bohaterka: „Na to mamy cztery ściany i sufit, aby brudy swoje prać w domu i aby nikt o nich nie wiedział. Dulska uchodzić może za przykładową gospodynię i żonę. W rzeczywistości jednak cechuje ją straszne skąpstwo.  Zamiast kupować gazety,  pożycza je do czytania, wyznacza swemu mężowi swego rodzaju kieszonkowe, które „szczęśliwy” małżonek przeznacza na wizyty w kawiarni. Sam Felicjan Dulski to raczej widmo postaci, niż faktyczny bohater. To słaby człowiek, który uległ swej energicznej żonie i stracił autorytet w domu. Bezsprzecznie jest pod pantoflem Anieli, która suszy mu cygara na piecu i pilnuje aby wykonywał swe obowiązki służbowe. Przez cały dramat słowa z ust męża słyszymy tylko raz a brzmią one: „A niech was wszyscy diabli!!” Małżonkowie mają trójkę dzieci: syna Zbigniewa oraz córki Melę i Hesię. Całej trójce brakuje szacunku do rodziców, a przede wszystkim do ojca. Hesia z niego drwi, a Zbyszko otwarcie przyznaje, że Felicjan ślepo podąża za matką. Zbyszko to typowy przedstawiciel młodopolskiej cyganerii, wolny czas spędza na przesiadywaniu w kawiarniach. Nie brakuje mu przy tym elokwencji, którą  bardzo dobrze wykorzystuje do usprawiedliwiania się przed matką. Hesia i Mela to odmienne dusze. Pierwsza to prawie kopia matki, energiczna żądna wiedzy nastolatka potrafi być też krnąbrną donosicielką. Druga usposobienie podobno odziedziczyła po ojcu, można ją opisać jako chorowitą marzycielkę, która jako jedyna zachowuje zasady moralne, będąc przy tym niestety bardzo naiwną dziewczyną. Fabuła dramatu mogłaby się wydawać nieciekawa wręcz tandetna. Panicz z dobrze sytuowanego domu wdaje się w romans ze służącą. Następnie tragedia w postaci nieoczekiwanej ciąży i problem co zrobić z całym mezaliansem. Problemy Dulskich rozpoczynają się jednak już wcześniej. Zbuntowany Zbyszko włóczy się nocami po kawiarniach co spotyka się z ostrym sprzeciwem matki.  Młody chłopak nienawidzi swej rodziny, na złość matce buntuje się przeciw wszystkim jej nakazom. Dostrzega obłudę rodzicielki i szczerze krytykuje ją w inteligentny sposób. Bunt prowadzi go nawet do deklaracji małżeństwa z Hanką, co wyperswadowuje mu Juliasiewiczowa. Bliska mu ideologicznie ciotka jest w stanie uzmysłowić chłopakowi wszystkie nieprzyjemne skutki małżeństwa ze służącą. Zbyszko szybko rezygnuje z tej szokującej decyzji. Obraz rodziny nie byłby pełny bez wzajemnych stosunków rodzeństwa. Melancholijna Mela nie może dojść do porozumienia z Hesią. Zachowując swą naiwną moralność śmieszy bardzo podobną do matki siostrę. Zbyszko imponuje frywolnej Hesi, która bardzo chce się dowiedzieć gdzie to jej brat się lumpuje. Wiedzy o świecie dostarcza jej kucharka Anna. Dziewczyna szydzi z zachowania siostry, nie ma szacunku do nikogo, ani do ojca czy matki, a już tym bardziej do służącej Hanki. Pełna współczucia jest za to Mela. Chce pomóc w jej mniemaniu nieszczęśliwie zakochanym młodym ludziom. Jak wielki jest jej zawód gdy małżeństwo brata legnie w gruzach, a Hanka zhańbiona odchodzi z marnym tysiącem koron. Mela jest jedyną pociechą Zbyszka otoczonego przez dulszczyznę czyli wszechobecną obłudę. Niestety tragiczne wydarzenia z udziałem służącej załamują dziewczynę. Rodzina ta pełna jest kontrastów, diametralnie się od siebie różniące małżeństwo, niepodobne w żadnym calu do siebie córki i młody buntownik, który w rzeczywistości jest zbyt słaby by wyrwać się spod piętna filistra. To cały klan Dulskich. Świetnie wykreowani członkowie rodziny są wyraziści i autentyczni, w dramacie nie razi przerysowanie. Rodzina mimo iż pełna przeciwieństw może być utożsamiana z jakąkolwiek inna mieszczańską rodzina przełomu wieków. Niestety jej szablonowość niknie, gdy przyjrzymy się relacjom między jej członkami. Podkreśleniem kontrastu między tym co widzą obcy im ludzie a stanem faktycznym jest różnica w wyglądzie gospodyni- niechlujnym i niedbałym, a wyglądem mieszkania perfekcyjnie urządzonego, wręcz szablonowego wnętrza domu Dulskich. To właśnie powinien być pierwszy sygnał dla czytelnika, że nie wszystko w tej rodzinie jest takie, jak mogłoby się wydawać. Dla gospodyni liczy się tylko to co myślą inni, a zakończenie utworu, w którym wszystko wraca do ustalonego porządku podkreśla obłudę Dulskich. Znamienne są słowa pani domu: „Będzie znów można zacząć żyć po bożemu.”
         Również Mrożek w Tangu przedstawia obraz rodziny dość kontrowersyjnej. Tu także niebagatelne znaczenie ma przestrzeń, w której mieszkają Stomilowie. Wnętrze jest zagracone i w niczym nie przypomina ostoi bezpieczeństwa i pozytywnych wspomnień, kojarzonej z domem rodzinnym.  Znajdują się tu wózek dziecinny, suknia ślubna, bryczesy i katafalk. Żaden z tych przedmiotów nie jest członkom rodziny do niczego potrzebny a ich obecność w codziennym życiu bohaterów sprawia, że tracą wartość sentymentalną.  Niecodziennym jest też zachowanie poszczególnych członków rodziny. Kontrolę nad rozpasanymi domownikami próbuje przejąć Artur- idealista ceniący tradycję i porządek. Starsze pokolenia jednak usilnie bronią swej niezależności. Do najstarszego z nich nalezą Eugenia i Eugeniusz. Babcia jest zdziecinniałą, starszą już kobietą w czapce dżokejce i trampkach. Wnuk usilnie stara się jej wpoić maksymę memento mori,  karą za grę w karty czyniąc leżenie na katafalku. Eugenia jednak uparcie nie zmienia swojego zachowania. Jej brat Eugeniusz to już inna sprawa, to przywiązany do tradycji starszy pan, ślepo podporządkowujący się silniejszym od siebie. Pod płaszczykiem dobrych manier kryje się słaby oportunista. Rodzice Artura to Eleonora i Stomil. Ich życie to jeden wielki eksperyment, a jego sensem jest bunt. Zrywają z tradycją i moralnością wszelkiego rodzaju. Nie są autorytetem dla syna. Eleonora zdradza męża, nie dba o dom, nie spełnia roli gospodyni domowej. Stomil także nie jest ani dobrym ojcem ani mężem. Żyje swobodnie, nie przywiązuje uwagi do konwencji, uważa że każdy ma prawo do własnego szczęścia. Artur buntuje się przeciwko zachowaniu rodziców. Z pogardą mówi o zawodzie ojca. Niestety przez członków rodziny traktowany jest jak rozkapryszone dziecko, które same nie wie czego chce. Artur jednak ma dokładnie obrany cel, a jest nim dokonywanie zmian, w jego mniemaniu na lepsze w domownikach. Chce przywrócić tradycję i porządek, przez co popada w konflikt z ojcem. Usilnie stara się usunąć kochanka matki Edka, niszczyciela spokoju w domu rodzinnym bohatera. Fabuła tanga staje się rodzinnym konfliktem pokoleń osadzonym w codziennej rzeczywistości. Artur zauważa otaczający rodzinę chaos. Czuje się skrzywdzony przez rodziców, którzy odebrali mu prawo do buntu. W konfrontacji z rzeczywistością, rodzina Stomilów jest śmieszna, sam Artur staje się pośmiewiskiem wśród znajomych. Ma pretensje szczególnie do ojca. Próbuje zaprowadzić porządek etapami, najpierw karze babcię i wuja, potem stara się zapanować nad chaosem odwołując się do znanej mu formy, czyli ślubu. Oświadcza się swej kuzynce Ali, samodzielnej dziewczynie świadomej swej atrakcyjności. Nie bark jej inteligencji, jednak  nie dyskutuje ze światem, w którym przyszło jej żyć. Plany ślubu prowadzą za sobą wiele zmian w rodzinie Artura. Symboliczna zmiana przestrzeni z chaosu na porządek jest odzwierciedleniem porządku w zachowaniu Stomilów. Zmiana  jest jednak nieautentyczna. Stresująca sytuacja w domu doprowadza do śmierci babcię Eugenię. Atmosfera w mieszkaniu  po raz kolejny się zmienia. Obnażone zostają wzajemne relacje między członkami rodziny. Okazuje się, że nie zależy im na sobie. Ala wyznaje, że zdradziła Artura z Edkiem, chłopak jest zdruzgotany. Popada w obłęd, chcąc zabić mężczyznę, z którym zdradziła go narzeczona, sam ulega prostackiej sile Edka. Rodzice nie rozpaczają po śmierci syna podsumowują ją suchymi frazesami podsumowującymi śmierć syna. Rodzina w Tangu to zniszczona wartość. Jej członkowie nie troszczą się o siebie nawzajem, zależy im tylko na własnych ideach.
         Podsumowując w obu utworach obraz rodziny szokuje i zasmuca. Wartości jakie przypisujemy więziom z najbliższymi nie istnieją ani w Moralności pani Dulskiej, ani w Tangu. Mimo upływu lat dewastacja wartości moralnych postępuje, a rodzina traci swą funkcję, przynajmniej tak można wnioskować z lektury utworów Zapolskiej i Mrożka. Autorzy jednak nie bez przyczyny tak właśnie wykreowali w swych utworach rodziny. Jako podstawowa komórka społeczna, rodzina może być tez mikrospołeczeństwem, a jej obraz, wizją ogółu ludzi współczesnych artystom. Zapolska stawia diagnozę młodopolskim filistrom, a Mrożek społeczeństwu PRL-u. Obu brakuje moralności i wartości godnych podziwu. 

Matura, matura i po...

Tak właśnie tak, chcę się z wami podzielić refleksjami o maturze! Mam też nadzieję, że Agata zrobi to samo jak tylko przyjdzie jej ochota na robienie czegoś poza oglądanie seriali (czy co tam robisz, bez obrazy). Myślę, że moge powiedzieć to w imieniu nas obu, nie warto się tym przejmować. Co po mądrzejsi, albo po prostu bardziej wyluzowani, nie uczestniczyli w ogólnej paranoi i natychmiastowemu powtarzaniu trzech klas i lektur przed salą, a czekali spokojnie za zewnątrz naśmiewając się z reszty, albo śpiewając Lemon tree. Cały ten egzamin to jest pic na wodę, albo będziesz miał szczęście, albo jesteś na prawdę inteligentną, czy dobrze przygotowaną osobą. Cały stres przed egzaminem nie ma sensu! Nie radzę się spinać, szkoda nerwów, no chyba że pracę na ustny polski pisaliście dzień wcześniej i czujecie się nieprzygotowani.... Ale w sumie to też nie ma sensu, bo tam to już tylko ma znaczenie to czy jesteś wygadany czy nie, no i ważne też żeby przeczytać książki, które sobie wybraliście. Reszta jest już kwestią przypadku. Jutro ostatni egzamin a ja zamiast się uczyć piszę na blogu, shame on me... Jeśli nie zdam, możecie mnie potępić, chociaż (może jestem zbyt pewna siebie) nie sądzę żebym nie zdała. W prezencie dla was moi drodzy czytelnicy, jako następny post wstawię moją pracę maturalną, jeśli chcecie to się nią posługujcie (zdałam na 100% :P), tylko byłoby miło jakbyście zostawili komentarz, że sobie z niej skorzystaliście,  tak po prostu byłoby miło. Ogólnie zdaję sobie sprawę, że jest kilka błędów składniowych i stylistycznych, ale nie przejmowałam się tym, gdyż i tak nie uczyłam się jej na pamięć i wiedziałam, że ewentualni poprawię je mówiąc. Poza tym nie może być zbyt łatwo, sami też musicie coś zrobić, chociaż sprawdzić składnię. Jeśli chcielibyście poznać pytania jakie miałam, albo bibliografię, to piszcie w komentarzach. Pozdrawiam Radość :D

piątek, 8 marca 2013

Optymizm czy pesymizm?

   Od razu wyjaśniamy skąd ten pomysł. Ja, czyli Radość (jak sama nazwa wskazuje) skłaniam się raczej ku optymizmowi. Choć nie powiem zdarzają mi się epizody life sucks itp.


   Ja, czyli Yuzul (i nazwa wcale nie wskazuje) jestem ohydną pesymistką, doświadczenie nauczyło mnie, że jak jesteś szczęśliwy to złe rzeczy się dzieją, więc bezpieczniej mieć wyjebane i nie uśmiechać się za dużo. O nie! Nie jestem emo i nie chodzę przygnębiona po ulicach (no może jak mam PMS)- po prostu słabo wierzę w siebie, innych i w przyszłość.
Przejdźmy do meritum sprawy:
   R: Optymizm jest moim zdaniem łatwiejszy. Ok może jak się nie nastawiasz na szczęście to kiedy ono przychodzi, jest zaskakujące, a jak jest źle, wtedy to po prostu szara rzeczywistość. Mnie życie nauczyło, że shit happens. Jak się mam całe życie umartwiać to po co się w ogóle trudzić? Będąc optymistą starasz się bardziej, aby oczekiwane szczęście przyszło. Ponadto, życie sprawia (przynajmniej mi), więcej radości, kiedy nie boję się pokazywać, że jestem troszeczkę zakręcona (większość osób stwierdziłaby, że jestem pojebana, ale to wszystko zależy od punktu widzenia). My obie tak robimy (nie żebyśmy w tym momencie śpiewały na głos w szatni, czy coś).

   A: Ale ja też się staram! Uczę się do matury i w ogóle xD. Myślę, że nasze classmates nas nienawidzą za to wycie(właśnie mamy słuchawki w uszach i drzemy się na całe mordki). A przynajmniej wkurwia je to, że przeszkadzamy im w nauce matematyki. So important. No sarcasm here, really.
(Noone belives you, duuuuuuuuuuuude)
   R: W każdym razie, bycie optymistką odpowiada mi. Wszystko co robię, robię dla siebie. Nie lubię jak ktoś mnie do czegoś zmusza. Ale wy róbta co chceta, siedźta, narzekajta jakie to wszystko jest bez sensu i jak to mnie nie lubicie, BARDZO. W każdym razie, żyjcie swoim życiem, jak chcecie wkurzać innych swoim narzekaniem i nie róbcie nic, żeby to zmienić, albo tak jak ja narzekajcie i wyzywajcie na innych, że tak robią. :P Ale mimo wszystko staram się coś robić, zamiast narzekać, no własnie staram się! Niestety te starania zajmują mi dużo czasu i potem narzekam, że jestem zmęczona i mam mało wolnego czasu, no i w przeciwieństwie do Agaty NIE uczę się do matury, ale to nieistotny szczegół.

Aaaaaa i jeszcze taki offtopic:
Wiecie, że można sobie skręcić kręgosłup???? Ja nie wiedziałam dopóki go nie skręciłam, ale nie ma się co martwić, bo oprócz bólu drgawek i jechania wieczorem do ambulatorium oraz zastrzyku domięśniowego, to w sumie nic mi się nie stało. Chyba. :)
Dodajemy także zdjęcia, które powstały podczas celebrowania pięknego komunistycznego święta kobiet. Rajstopy i goździki zbędne. :D


Ewelina, nasza kumpela z dzieciństwa, Radość, która nie mogła ruszać łebkiem i dlatego nie ma dziwnej pozy oraz Yuzul, której całkowicie odbiło i biegała w kocich uszach. Ave.
Jestę hipsterę a przynajmniej go udaję

poniedziałek, 18 lutego 2013

Niby byle gówno, ale weź tu się człowieku nie wkurwij...

Ogólnie nasza klasa po raz kolejny mile nas zaskoczyła i przełożyła kolejny sprawdzian. Ogólnie wiem trywialny problem, mamy gorsze i wgl. Ale to jest serio irytujące. Chodzą jak takie łajzy do tych nauczycieli i łamżą o przełożenie, ja się serio dziwię dlaczego oni się ciągle zgadzają. Mówisz takim, że byłoby miło jakby pomyśleli o Tobie chociaż raz (nie jestem taką egoistką jak oni i nie myślę zazwyczaj tylko o sobie ), zwykle mają Twoje zdanie w dupie, ale ten raz gdy masz serio ciężką sytuację mogliby zrobić wyjątek. I co słyszysz w odpowiedzi, a mnie to szczerze bardzo mało obchodzi. No proszę jak miło. A więc ta sama co zawsze zgraja nieuków i tępych dzid (i mówię to z pełną odpowiedzialnością za moje słowa), wymawiając się demokratycznymi rządami większości idzie przełożyć. Ogólnie wszyscy wiedzą, że większość z nich i tak się nie nauczy i dostaną maksymalnie 3, a ty choć trochę ambitniejsza osobo pierdol się... Ja serio nie chcę nikogo obrazić, większość tych osób bardzo mało mnie obchodzi, ale jak mi psują plany i wgl doprowadzają do irytacji, to mogę szczerze powiedzieć kilka słów. Moglibyście pomyśleć, że jestem spinającym tyłek kujonem i może macie rację. Ale no bez przesady, nie lubię mieć zapierdolu, bo wtedy wiem że tym bardziej nie będzie mi się chciało i to nie jest tak, że jak większość z nich wracam o 14 czy 15 do domu i się mogę obijać, tylko wracam o 16, 17 z zajęć jestem zmęczona w cholerę i jeszcze muszę się uczyć do szkoły. Tak wiem life sucks, i should just get used to it, ale póki powinnam mieć wpływ na to, to niestety ale mogę marudzić. Narzekanie to ostatnio mój ulubiony zabijacz czasu :P. Zastanawiacie się pewnie po co o tym wszystkim piszę. Po prostu z całej tej sytuacji powinno się wyciągnąć wniosek, że większość ludzi to wredne chuje i nie ma sensu być miłą dla innych. Trzeba im mówić od razu: jesteś tępy, i tak nic w życiu nie osiągniesz, chyba że rodzice ci za to zapłacą, daj szansę lepszym. Jednak ten poziom zołzowatości jest jeszcze dla mnie nieosiągalny, więc shame on me. Tak tylko postanowiłam podzielić się z wami moją irytacją. No bo po coś jednak tego bloga piszemy. :D
Martyna zwana Radością :)

poniedziałek, 11 lutego 2013

Sobotnia sesja


Chwała Wam, drodzy czytelnicy, którzy nie istniejecie! Jeżeli ktoś czyta moje wypociny i czuje się urażony to błagam o wybaczenie i proszę: ukaż się! Dowiedź o swym istnieniu! 
Swoją drogą z naszymi czytelnikami to prawie jak z Bogiem. Twierdzą, że ktoś tu zagląda(wejścia na stronę są) ale oczekujesz dowodu! I w końcu kończysz nie wierząc. Jak w moim przypadku :D

   Sobotni wieczór spędziłyśmy razem z naszą kumpelką z dzieciństwa i moją gorszą(^^) połową na graniu w Posiadłość Szaleństwa - nowo nabytą przeze mnie planszówkę(z czego jestem niezmiernie dumna). Z początku było ciężko. Jako, że nikt z nas jeszcze w "Posiadłość..." nie grał - ciężko było się na początku rozeznać. Ale dwoje z nas to stare pryki jeśli chodzi o RPGi i planszówki więc poszło łatwo. Wcieliłam się w rolę okrutnego overlorda i rozgromiłam badaczy, hohoho! *tu proszę wkleić śmiech łotra*
   Niestety tak nie było. Jestem grubym kłamczuchem. Dawałam im na początku zbyt duże fory, bo wyglądali niepozornie i wygrałam tylko i wyłącznie fuksem. Ale zawsze coś, następnym razem ciemność ich pochłonie w pół godziny!



   Ten post powstał tylko i wyłącznie dlatego, że nie mam ostatnio głowy do nauki a niestety matura się zbliża wielkimi krokami... Coraz bardziej mam ochotę kupić chipsy, czekoladę, zamknąć się w pokoju i oglądać animce całymi dniami zamiast zaliczać sprawdziany i chodzić na pieprzone fakultety. A jeszcze później popołudniowa nauka. Miodzio. 
   Radość jest w tej chwili na olimpiadzie z historii sztuki gdzieś hen-hen daleko od naszego kurwidołka w warmińsko-mazurskim(pewnie nie tak daleko ale co tam) i już po jednym dniu ma dosyć. Ba, trza było nie iść! ^____^

   Pozdrawiam wszystkich maturzystów i studentów(większość już chyba po sesji). Work hard! (As I should)

Agata

czwartek, 7 lutego 2013

Reakcja na pierwszy komentarz

Agata zauważyła, że dostałyśmy 1 komentarz. Fejsbuk, pisze do Radochy:
- AAAAAAAAAAA
RADOCH
MAMY KOMENTARZ
- Coooooo?
- NO KOMENTARZ KURWA
- OJAPIERDOLĘ
- TY masz komentarz, bitch!
- Hahahaha! DUDE!

...dziękujemy wspaniałej dobrej duszy za zostawienie po sobie śladu. Ociepliłaś nasze serca, zaiste.

Cieszmy się z małych rzeczy.

PS. Ogólnie obie w tym samym czasie stworzyłyśmy tę samą notkę i każda chciała ją gdzieś wstawić... telepatia jest wielka, zaprawdę powiadam wam, drodzy czytelnicy(w liczbie zapewne 1).

PPS. Prosimy o wybaczenie ze względu na ilość wulgaryzmów - emocje przejmują władzę nad człowiekiem. Każdy Polak na widok meteoru spadającego z nieba powiedziałby jedno...

Tłusty czwartek i aeśięnawpierdalałam


Ogólnie to się dziś tak obżarłam, że w ogóle bez komentarza, będę gruba i wgl. Ale w sumie i tak jestem less atractive on the world, także pozostało mi się tylko pociąć w czeluści mojej ciasnej łazienki. Czeka mnie siedzenie z dupą na fotelu i rozkminianie, który psychol namalował "Pacownię artysty", a który "Pokój artysty", ogólnie to lubię sobie nowe ciekawostki poznawać, ale ogrom materiału mnie przeraża. Brejs jorselfs, esej na 6 stron is coming, życzcie mi powodzenia. Już od wtorku Olsztyn i olimpiada z historii sztuki. Dla oderwania mnie od książek planujemy z Agatą wieczór z jej nową planszówką, także obszerna relacja + zdjęcia już niedługo. :D
Pozdrawia was M.

środa, 6 lutego 2013

Jeszcze kilka słów ode mnie, czyli taśma nadal pracuje.

W sumie jak już dodajemy to ja też mam kilka słów od siebie. W przeciwieństwie do Agaty ja interesuję się polityką i to nawet bardzo (chociaż przez pobyt za granicą od kilku dni nie oglądałam wiadomości), także też chciałabym się ustosunkować do całej sprawy z panią posłanką Grodzką, nagonki na transseksualistów, homoseksualistów i innych odmiennych niż my ludzi. Ogólnie rzecz ujmując sytuacja jest na prawdę żenująca, bo co to za demokracją, w której ludzie nie mogą żyć szczęśliwie i tak jak chcą? Kogo to obchodzi czy ktoś lubi sypiać z kobietami albo mężczyznami, to tak jakby dyskryminować kogoś przez to, że wszyscy lubią rosół a on pomidorową. Jeśli ktoś chce korzystać z dorobku techniki i zmienić płeć, to tak naprawdę co nam do tego? Jak babki z telewizji wstrzykują sobie botoks, albo robią nowe cycki, to nikt się nie czepia, że jest to ingerencja w odgórny porządek, w to jacy się urodziliśmy, ale już zmiana płci jest sprawą oburzającą. Idąc tym tokiem myślenia, można dojść do wniosku, że nie powinniśmy leczyć się antybiotykami, ani nawet innymi lekami, bo to też ingerencja w naturę, a przecież to chore... Ważne jest to, jak napisała Agata, jakim jesteś człowiekiem, a nie czy zmieniłeś/aś płeć, jesteś homoseksualistą/tką, czy masz inny kolor  skóry. Przykro mi czytać komentarze, że tacy ludzie nie zasługują na szacunek, albo że są gorsi, czy nienormalni. Tak naprawdę to wstydzić powinni się ci, którzy te komentarze piszą, bo to oni pokazują swój brak tolerancji, taktu, czy zdolności empatii, a nawet racjonalnego myślenia. Bo ci, którzy anonimowo wypisują takie wyzwiska, myślą że są normalnymi, zdrowymi ludźmi, a nie zastanawiają się jak czują się osoby o których ten komentarz tak naprawdę jest. Zastanawiam się, jak można tak swobodnie obrażać innych, nie mieć skrupułów i uważać się przy tym za dobrych ludzi. To bardzo smutne w gruncie rzeczy. Ogólnie to myślę, że potrzeba nam Polakom jeszcze  dużo czasu na nauczenie się tolerancji, bo myślimy że jest to coś nowego, co wymyślone zostało kilka lat temu. A przecież to nie jest rzecz nowa, tylko że zawsze pozostawała w ukryciu, a nawet karano za nią śmiercią (mówię tu akurat o homoseksualizmie, bo tego jestem pewna), tylko że w tych samych czasach karano też śmiercią za nowatorskie odkrycia, chociażby za to, że twierdziło się, iż Ziemia obraca się wokół Słońca. Dziś teoretycznie jesteśmy świadomym, światłym społeczeństwem, więc pora przejść do porządku dziennego nie tylko z fizyką, ale także z preferencjami seksualnymi innych i innymi odstępstwami od normy. Niestety spora ilość osób jeszcze tego nie rozumie. Uważam, że każdy ma prawo do wolności i do możliwości normalnego życia. Wyobrażacie sobie, że jesteście z kimś bardzo blisko, jemu się coś staje i nie możecie nawet w szpitalu dowiedzieć się co mu się stało, ponieważ nie jesteście rodziną? W przypadku par homoseksualnych tak jest i moim zdaniem, to powinno się zmienić. Radzę paru osobom pomyśleć o swojej łatwości wydawania opinii, bo nie wyobrażamy sobie jak to jest żyć bez praw i na każdym kroku słuchać obraźliwych bzdur od ludzi, którzy nie mają nic lepszego do roboty niż zajmowanie się życiem innych. Ogólnie to wiem, że brzmi to umoralniająco i w ogólne słabo, ale nie potrafię napisać tego inaczej. Nie zawsze jestem wredną suką, nienawidzę tylko głupoty, ignorancji i bezmyślności. :)
No i w sumie skoro Agata zaczęła już ten temat a mianowicie walentynki, to nie mam nic więcej do powiedzenia, mogę się tylko podpisać pod tym co ona napisała. Nie cierpię tej wszech obecnej komercji, atakujących mnie z każdej strony serduszek i w ogóle całej tej akcji, która dla mnie nosi tytuł: rzygam tęczą, że o ja pierdolę... Serio osoby samotne wpadają w zły nastrój i możecie mnie nazwać zgorzkniałą jędzą, ale na prawdę nie mam ochoty oglądać całej tej szopki w stylu pokażmy innym jak bardzo się kochamy, może nam uwierzą. To tyle ode mnie w tym kontekście. 
Ogólnie dziś spędziłyśmy dużo czasu na wymyślenie dla mnie jakiegoś tematu, na który chciałabym pisać, jednak zabrakło nam kreatywności. Otaczająca rzeczywistość jest dość przygnębiająca, więc nie mam ochoty uzewnętrzniać się przed wami. Z resztą nic mega ciekawego się u mnie ostatnio nie wydarzyło, więc nie bardzo mam się czym dzielić. Ogólnie to wczorajszy, a w sumie już przedwczorajszy dzień spędziłam w podróży i muszę wyznać że siedzenie przez kilka godzin na dupie boli. Najlepszy tekst dzisiejszego dnia:
M: Ale jestem gruba na tym zdjęciu!!!! :(
A: Sama jesteś gruba! 
High5.
 Także ten, dobrze jest mieć kogoś kto cię wspiera co nie?? :P

Dodajemy posty taśmowo.

Reality is a bitch.
Nie piszemy nic przez okrągły miesiąc - a jak już któraś coś doda, to nie może przestać.

   6 lutego spędziłyśmy na byciu wrednymi sukami, bowiem nie widziałyśmy się ponad tydzień i trzeba było nadrobić zaległości. A nuż stałybyśmy się miłe - tego wszechświat by nie zniósł. Radość przywiozła mi żelki z Niemców, więc zostały skonsumowane razem z drożdżówkami(jutro tłusty czwartek! A ja schudłam! O nie!), po czym parodiowałyśmy wszystkich hipsterów i plastiki(wiecie, blachary, dziunie... mówią różnie - zależnie od regionu), robiąc sweet focie przed lustrem itd. Zaowocowało to wstawieniem naszych obleśnych mord na bloga aby każdy mógł je podziwiać. Może dostaniemy przynajmniej komentarz z wyzwiskami. Ej, to by było coś!
 
Here you go: our photo! You can laugh, masturbate or do whatever you wanna do with it. Enjoy


Agata nie bardzo przejmuje się swoim zacieszem. Tak zazwyczaj wygląda. Przyjmuje głupotę ludzką z uśmiechem. I idealnie naśladuje gatunek Zrobię-sobie-fotę-przed-lustrem-bo-to-jest-takie-zajebiste.

Walentynkowy Szał 2013 - czyli dlaczego tej Apokalipsy nie było?!


   Hello, Agata z tej strony naszego wspaniałego i tolerancyjnego kraju - Rzeczypospolitej Polski!
Tak, nawiązuję do ostatnich nowinek, mianowicie oczerniania pani Grodzkiej(pani, nie pana - zauważcie i bójcie się), wszystkich homoseksualistów a za tym jakimś cudem pociągnęło się oczernianie również innych ras, głównie Afroamerykanów(pytam: DLACZEGO? Co oni do tego mają? A jednak!).
   Pierwsze nawiązanie do polityki na tym blogu, yay! Chociaż powiedziałabym, że niekoniecznie chodzi mi o politykę, bowiem kompletnie ją olewam. Boli mnie jednak stan moich braci(ach, ten patos!) - Polaków. Nietolerancyjność, proszę państwa, się szerzy. Jak to możliwe, że wykształcona osoba na wysokim stanowisku tak wypowiada się o innym, dorosłym człowieku? Nieważne czy kobieta, czy mężczyzna: tak nie wypada. Co jest z tymi ludźmi i ich szacunkiem do siebie nawzajem?
   Kogo obchodzi, czy ma penisa, czy go nie ma? Ważniejsze jest chyba, czy jest dobrym człowiekiem, dobrze się sprawia na swoim stanowisku, jest kulturalny/a...? Może to moje idealistyczne poglądy. Nasz zacofany kraj zapatrzony w chrześcijaństwo(lub w Kościół, bo to często dwie różne rzeczy) nie potrafi spojrzeć na kobietę po zmianie płci bezkrytycznym okiem. "Pedał, potwór, dziwak, kretyn, nienormalny"... ciekawe, co by było gdyby ich dziecko czuło się w głębi duszy kobietą zamiast mężczyzną, jakim się urodziło. Wiem co! Egzorcyzmy!
 
   Ja kompletnie akceptuję decyzję pani Grodzkiej. Widać, że jest porządną osobą. Mam też znajomego, który zmienił płeć i choć na początku był to szok - widzę, że jest szczęśliwszy jako kobieta i nie przeszkadza mi to.
  Przedstawiłam swoją opinię, dlatego przejdę do
głównego tematu...


   Ferie, ferie – i po feriach. Minęły o wiele szybciej niż święta, indeed. Dla mnie “na szczęście” zostały przedłużone, bowiem dorwał mnie wstrętny wirus, który ani myśli o opuszczeniu biednego agatkowego organizmu. Cóż za pasjonujące ferie! Wyjazdy, dobre żarcie, podniety, wzloty i upadki sercowe… niesamowite emocje. I tak, to jest sarkazm. Oj nie kłamię, to wszystko się wydarzyło, niestety nie było aż tak pasjonujące jak się wydaje.
   Moje biedne serducho(och, ach) na chwilę poczuło, że może wyjść ze skorupy sarkazmu i może coś poczuć… jednak te nadzieje zostały rozstrzaskane przez okrutną rzeczywistość i w sumie owa rzeczywistość pomogła mi zrozumieć, iż nic nie jest piękne wiecznie. Faceci zostaną facetami, reality is a bitch ale zawsze jest seks.

   Matura zbliża się wielkimi krokami. Plany na naukę były wielkie. Uczyłam się może… ze dwa dni? I gówno z tego pamiętam. Przeraża mnie myśl o nadrobieniu schorowanego tygodnia, w którym było mnóstwo sprawdzianów. Przeraża mnie matura z biologii, ugh.

   Jednakże co najbardziej mnie przeraża to nadchodzące Walentynki. Och, powinnam się cieszyć: mam faceta, nie? No nie, niestety w związku czy nie w związku: owego “święta” nie znoszę. Nawet jeśli spotkałabym się z moim lubym, który aktualnie mieszka 300 km ode mnie i widujemy się co 2-3 tygodnie, nie chciałabym “świętować” w ten wspaniały dzień, w którym Walenty – biedny, młody, zakochany idiota został zamordowany, bo zakochał się w ślepej dziewicy. Smutna historia indeed.
   14 lutego zawsze mnie irytował. Tak jak normalnie znoszę pary na ulicach(dopóki nie wsadzają sobie języków do gardeł na środku chodnika – JA TU IDĘ) tak w Walentynki myślą, że wszystko im, KUR*A, wolno i panoszą się po całyyym mieście… ślimacząc się, gliżdżąc i w ogóle roznosząc pełno dżdżownicowatego śluzu dookoła. Jak idziesz sobie na spacer z pieskiem i widzisz na ławeczce parę, zaliczającą właśnie 3-bazę: prosisz grzecznie, żeby znaleźli sobie pokój; u niego, u niej, w hotelu – niewaaażne, byle nie w miejscu publicznym… oferują Ci wspaniałe: spierdalaj, niedoruchana kobieto. Jesteś oschła i wredna na pewno dlatego, że nikt Cię na świecie nie kocha.
Oh well.
A ja myślę o tych wszystkich zarazkach, znajdujących się na ławeczce, podczas, gdy piętnastoletnie chłopczycho wkłada łapę w gacie czternastoletniej niewiasty. Miłej grzybicy, dziwko.
   Nie myślcie sobie, że mam coś przeciwko wkładaniu rąk w gacie – o nie,  po prostu jestem trochę jak detektyw Monk i wszędzie widzę zarazki. Publiczne toalety. Brrrrrrrrrrrr. A podobno to popularne miejsce na utratę dziewictwa. O, mamo. Nie chcę o tym nawet myśleć.
   Jako, że 14 lutego jest dniem powszednim i to czwartkiem - zamierzam spędzić go na nauce do piątkowych fakultetów i zaliczeń. Może zaszaleję i kupię sobie czekoladę? Piwo? Może jakiś dobry film lub kiczowaty horror? Do tego czasu już pewnie przyjdzie moja nowa planszówka więc pewnie będę napierdalać. Hohoho~
   Przez większość Walentynek w moim życiu byłam singlem. Jakoś zawsze się zdarzało, że nie miałam faceta w lutym. Nie widzę powodu do dołowania się tylko dlatego, że spędzisz 14-go sam/a. Zawsze można zaprosić kumpli na piwo, nie?
   Niech moc RPGów będzie z wami w ten ciężki dzień. Mam nadzieję, że obejdzie się bez rozlewu krwii.
Nie przejmować się, ludzie! :D Związek to nie wszystko. Seks to nie wszystko! :D czekolada zaś - to już inna sprawa...

wtorek, 5 lutego 2013

Ogólnie rzecz ujmując to wiemy, że długo nie pisałyśmy, ale musicie nam uwierzyć, że przynajmniej raz w tygodniu któraś z nas wypowiada zdanie: Ej napiszmy coś na team. Jednakże w studniówkowym szale zakupów, fryzjerów i innych pierdół, których ogólnie się wystrzegamy, ale którym żeby nie wyjść na kompletne outsiderki się podporządkowałyśmy w pewnym sensie, nie znalazłyśmy odpowiedniej ilości czasu na napisanie czegoś sensownego. Potem zaczęły się ferie i już całkiem nie było okazji do zebrania dupy i zrobienia czegoś konkretnego. A szczerze to potrzeba więcej niż 5 minut żebyśmy ogarnęły coś co warto pokazać innym, poza tym wena nie sługa i nie przychodzi kiedy się chce. :P
Jednakże mamy wiele nowych tematów, kilka rzeczy do obgadania, także mam nadzieję, że w najbliższym czasie jakiś dłuższy tekst się pojawi.
M.

wtorek, 1 stycznia 2013

Życzenia noworoczne!

Tak w sumie, trochę spóźnione te życzenia, ale liczy się gest... Ogólnie to nie chcąc zamęczać dziewczyn noworocznym marudzeniem, ponarzekam sobie tutaj... Ogólnie, jak już zauważyła Agata w megasłodziaśnych życzeniach, za które bardzo dziękuję, ten rok będzie okropny. Przewiduję, że będzie to rok niespełnionych marzeń, zawodów życiowych, utraconych ambicji i w ogóle pełen tragedii. Także więc, życzę wam wszyscy czytelnicy (o ile jacykolwiek w ogóle są), aby ten rok był po prostu lepszy niż poprzedni. Bądźcie zadowoleni z życia, oby to co robicie było dla was satysfakcjonujące i w ogóle niech wam się wiedzie jak najlepiej. Pamiętajcie, że dostajemy tyle dobrego ile z sami siebie dajemy (co tłumaczy dlaczego moje życie wydaje się być ostatnio chujowe). Także więc moim postanowieniem noworocznym jest bycie dla innych milszą, w nadziei, że inni będą także milsi dla mnie. Bo wiecie ja raczej jestem interesowną osobą i nie robię niczego bez powodu. :P Tak wiem altruizm u mnie leży, no ale co poradzę...
Także ogólnie wszystkiego najlepszego w 2013 roku.
A takie PS jeszcze. Też macie wrażenie, że ludzie mają mega ciśnienie na wstawianie zdjęć z sylwestra???
O co w ogóle chodzi? Mam wrażenie, że w umysłach ludzi rodzi się zdanie: "Muszę wstawić zdjęcia z sylwestra, bo jeszcze ludzie pomyślą, że się dobrze nie bawiłem, albo co gorsza, że siedziałem w domu!!!!"
No cóż, to byłoby straszne i zrujnowało Twoją reputację :P Ogólnie rzecz ujmując brzmię jak stara zgorzkniała baba, ale jakoś tego nie ogarniam...

Radość



   1 stycznia chyba nadal nadaje się na składanie życzeń. Nie lubię nowego roku. Przede wszystkim dlatego, że za trzy dni mam urodziny i znowu będę starsza, co jest strasznie irytujące. Drugim powodem są denerwujące ognie sztuczne oraz powszechna uciecha ludzi pt. "przeżyliśmy kolejny rok, jebnijmy fajerwerka i urżnijmy się do nieprzytomności bo tak się robi". Nasz sylwester był małoalkoholowy i zawiadamiam z radością, iż dziś rano czułam się dobrze - bez kaca witałam dzień z uśmiechem na ryjku.
   Podejrzewam, że moim postanowieniem noworocznym jest zdać maturę. Chociaż to bardziej życzenie. Zdać ten głupi egzamin, dostać się do Poznania na biologię. Nie zerwać po raz ósmy z moim facetem... Nie chcę być milsza dla ludzi, którzy mnie wkurzają więc pominę ten temat. Moja rodzicielka zawsze powtarzała, że dobre uczynki potem wrócą i nas nagrodzą(to samo dotyczy tych złych) ale zwykle jak zrobiłam coś bezinteresownie dla drugiej osoby to ta kopnęła mnie w dupę i wbiła przysłowiowy nóż w plecy. Tego wam nie życzę. 

Niech dla was rok 2013 będzie lepszy niż 2012. Hej, nie zapowiadają końca świata - jest nadzieja!

Yuzu zwana Agatą
   

Happy birthday my npncż!

Radoszko, to jest post do Ciebie.
I tak, to ckliwe ale zajebiste zarazem, o.

   Wczoraj była osiemnastka i wspólny sylwester i nie miałam czasu napisać aczkolwiek błagam o wybaczenie i mam nadzieję, iż je otrzymam. Napisałaś mi niezwykłe życzenia na moje urodziny, któ®e jeszcze nie nastąpiły a ja siedzę cicho... ooo nie, to się zmieni!
 
   W sumie tyle się znamy i wszystko co miałam do powiedzenia - powiedziałam już wczoraj. Ale napiszę tylko megackliwe wyznanie i nie będę truła.
   Mam nadzieję, że w okresie studiów będziemy się widywać i nie zaczniemy się olewać jak robią wszyscy ludzie dookoła. W końcu ciężko będzie zastąpić dzielenie się bucowatością jakimś hipsterem z Poznania czy Bydgoszczy, nie? Znalezienie drugiej takiej zołzy będzie ciężkie i na pewno niekompletne więc nie ma sensu. Możesz znaleźć sobie ewentualnie buca do łóżka - to Ci wybaczę.

Niech moc będzie z Tobą przez cały rok 2013. Bo wierz mi, będzie ch**owy.
Brace yourselves - matura is coming.