środa, 6 lutego 2013

Walentynkowy Szał 2013 - czyli dlaczego tej Apokalipsy nie było?!


   Hello, Agata z tej strony naszego wspaniałego i tolerancyjnego kraju - Rzeczypospolitej Polski!
Tak, nawiązuję do ostatnich nowinek, mianowicie oczerniania pani Grodzkiej(pani, nie pana - zauważcie i bójcie się), wszystkich homoseksualistów a za tym jakimś cudem pociągnęło się oczernianie również innych ras, głównie Afroamerykanów(pytam: DLACZEGO? Co oni do tego mają? A jednak!).
   Pierwsze nawiązanie do polityki na tym blogu, yay! Chociaż powiedziałabym, że niekoniecznie chodzi mi o politykę, bowiem kompletnie ją olewam. Boli mnie jednak stan moich braci(ach, ten patos!) - Polaków. Nietolerancyjność, proszę państwa, się szerzy. Jak to możliwe, że wykształcona osoba na wysokim stanowisku tak wypowiada się o innym, dorosłym człowieku? Nieważne czy kobieta, czy mężczyzna: tak nie wypada. Co jest z tymi ludźmi i ich szacunkiem do siebie nawzajem?
   Kogo obchodzi, czy ma penisa, czy go nie ma? Ważniejsze jest chyba, czy jest dobrym człowiekiem, dobrze się sprawia na swoim stanowisku, jest kulturalny/a...? Może to moje idealistyczne poglądy. Nasz zacofany kraj zapatrzony w chrześcijaństwo(lub w Kościół, bo to często dwie różne rzeczy) nie potrafi spojrzeć na kobietę po zmianie płci bezkrytycznym okiem. "Pedał, potwór, dziwak, kretyn, nienormalny"... ciekawe, co by było gdyby ich dziecko czuło się w głębi duszy kobietą zamiast mężczyzną, jakim się urodziło. Wiem co! Egzorcyzmy!
 
   Ja kompletnie akceptuję decyzję pani Grodzkiej. Widać, że jest porządną osobą. Mam też znajomego, który zmienił płeć i choć na początku był to szok - widzę, że jest szczęśliwszy jako kobieta i nie przeszkadza mi to.
  Przedstawiłam swoją opinię, dlatego przejdę do
głównego tematu...


   Ferie, ferie – i po feriach. Minęły o wiele szybciej niż święta, indeed. Dla mnie “na szczęście” zostały przedłużone, bowiem dorwał mnie wstrętny wirus, który ani myśli o opuszczeniu biednego agatkowego organizmu. Cóż za pasjonujące ferie! Wyjazdy, dobre żarcie, podniety, wzloty i upadki sercowe… niesamowite emocje. I tak, to jest sarkazm. Oj nie kłamię, to wszystko się wydarzyło, niestety nie było aż tak pasjonujące jak się wydaje.
   Moje biedne serducho(och, ach) na chwilę poczuło, że może wyjść ze skorupy sarkazmu i może coś poczuć… jednak te nadzieje zostały rozstrzaskane przez okrutną rzeczywistość i w sumie owa rzeczywistość pomogła mi zrozumieć, iż nic nie jest piękne wiecznie. Faceci zostaną facetami, reality is a bitch ale zawsze jest seks.

   Matura zbliża się wielkimi krokami. Plany na naukę były wielkie. Uczyłam się może… ze dwa dni? I gówno z tego pamiętam. Przeraża mnie myśl o nadrobieniu schorowanego tygodnia, w którym było mnóstwo sprawdzianów. Przeraża mnie matura z biologii, ugh.

   Jednakże co najbardziej mnie przeraża to nadchodzące Walentynki. Och, powinnam się cieszyć: mam faceta, nie? No nie, niestety w związku czy nie w związku: owego “święta” nie znoszę. Nawet jeśli spotkałabym się z moim lubym, który aktualnie mieszka 300 km ode mnie i widujemy się co 2-3 tygodnie, nie chciałabym “świętować” w ten wspaniały dzień, w którym Walenty – biedny, młody, zakochany idiota został zamordowany, bo zakochał się w ślepej dziewicy. Smutna historia indeed.
   14 lutego zawsze mnie irytował. Tak jak normalnie znoszę pary na ulicach(dopóki nie wsadzają sobie języków do gardeł na środku chodnika – JA TU IDĘ) tak w Walentynki myślą, że wszystko im, KUR*A, wolno i panoszą się po całyyym mieście… ślimacząc się, gliżdżąc i w ogóle roznosząc pełno dżdżownicowatego śluzu dookoła. Jak idziesz sobie na spacer z pieskiem i widzisz na ławeczce parę, zaliczającą właśnie 3-bazę: prosisz grzecznie, żeby znaleźli sobie pokój; u niego, u niej, w hotelu – niewaaażne, byle nie w miejscu publicznym… oferują Ci wspaniałe: spierdalaj, niedoruchana kobieto. Jesteś oschła i wredna na pewno dlatego, że nikt Cię na świecie nie kocha.
Oh well.
A ja myślę o tych wszystkich zarazkach, znajdujących się na ławeczce, podczas, gdy piętnastoletnie chłopczycho wkłada łapę w gacie czternastoletniej niewiasty. Miłej grzybicy, dziwko.
   Nie myślcie sobie, że mam coś przeciwko wkładaniu rąk w gacie – o nie,  po prostu jestem trochę jak detektyw Monk i wszędzie widzę zarazki. Publiczne toalety. Brrrrrrrrrrrr. A podobno to popularne miejsce na utratę dziewictwa. O, mamo. Nie chcę o tym nawet myśleć.
   Jako, że 14 lutego jest dniem powszednim i to czwartkiem - zamierzam spędzić go na nauce do piątkowych fakultetów i zaliczeń. Może zaszaleję i kupię sobie czekoladę? Piwo? Może jakiś dobry film lub kiczowaty horror? Do tego czasu już pewnie przyjdzie moja nowa planszówka więc pewnie będę napierdalać. Hohoho~
   Przez większość Walentynek w moim życiu byłam singlem. Jakoś zawsze się zdarzało, że nie miałam faceta w lutym. Nie widzę powodu do dołowania się tylko dlatego, że spędzisz 14-go sam/a. Zawsze można zaprosić kumpli na piwo, nie?
   Niech moc RPGów będzie z wami w ten ciężki dzień. Mam nadzieję, że obejdzie się bez rozlewu krwii.
Nie przejmować się, ludzie! :D Związek to nie wszystko. Seks to nie wszystko! :D czekolada zaś - to już inna sprawa...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz